Stylowa...
20 września 2020, 00:09
Czasem czuję na sobie czyjś wzrok. Zauważam w odbiciu, że ktoś widząc mnie od tyłu, patrzy na mnie zaintrygowany. Przyspiesza kroku. Wyprzedza mnie. Odrwaca się. I widzę zawód na jego/jej twarzy.
Odkąd pamiętam skupiałam się na tym, żeby wyglądać lepiej. Teraz już mniej więcej wiem co zakładać, żeby ukryć to, co najgorsze. Stwarzam iluzję normalnej sylwetki. Długi płaszcz w kobiecym kroju, koniecznie z poduszkami na ramionach, mega obcisłe spodnie, za duże, ciężkie buty, zakręcone włosy, fajne perfumy... Stojąc tyłem wyglądam, jak takie 6/10. Często kiedy spotykam w pracy kogoś nowego i w pomieszczeniu jest z nami jeszcze inna kobieta, ta nowa osoba pyta Co tak ładnie pachnie? Odpowiadam, że moje perfumy ;) I następuje cisza... Widzę zakłopotanie na twarzy naszego gościa. Pewnie liczył, że to ta druga odpowie. Na codzień naprawdę się staram... dużo bardziej niż inni. Tylko co z tego?
Od zawsze otrzymywałam masę rad, co zrobić, żeby było ze mną lepiej. Daj więcej podkładu. Dobrze. Wiesz... bo ty się chyba za bardzo malujesz. Spróbuj czegoś delikatnejszego. Może sama kreska na oczach? No w sumie... Spróbuję. A próbowałaś cieni? Patrz, kup sobie może taką paletkę. Dobry pomysł! Masz za delikatne brwi. Ok. Ej, ale nie rób ich tak mocno! Dobra. Przez długie włosy wyglądasz dziecinnie, może trochę zetniesz? Ej, a jakbyś spróbowała tak tu nalakierować? Nie. Za mocno. Ooo teraz jest spoko. A może jednak zapuścisz? Bo wiesz, długie włosy są takie bardziej kobiece. Masz za ciemne paznokcie, takie jakbyś w ziemi grzebała. Nooo, teraz lepiej, faceci takie wolą. Załóż krótszą spódniczkę albo nie, bo no... yyy... wiesz, twoje nogi jednak lepiej wyglądają w dłuższej, albo może jednak w spodniach? Bo długa ci dodatkowo skraca nogi. Obcasy! Tak! Kup obcasy. Wiesz, jak tak chodzisz w tych obcasach, to faceci się ciebie boją i dlatego... jednak załóż płaskie. Stosowałam się do każdej rady przyjaciółek. W każdej nowej wersji siebie chodziłam conajmniej pół roku, liczyłam, że coś to zmieni. Niestety. Dzisiaj stosuję mix wszystkiego, często otrzymuję komplementy. Nooo, stylowo wyglądasz! Tak no... ze smakiem. Z racji tego, że zawsze mi źle i niedobrze, to takie przychylne komentarze mnie bolą :P Dlaczego? Nikt nigdy nie powiedział mi, że wyglądam ŁADNIE. Coś mi pasuje, w czymś mi do twarzy, z jednej strony tak się chyba mówi... i to powinno być miłe, ale przez moje kompleksy każde takie zdanie utwierdza mnie w tym, że czego bym nie założyła, to i tak nie będę ładna.
Wiem, że to co piszę jest totalnie puste. Jak te laski z instagrama. Tylko uroda się dla mnie liczy, a przecież ważny jest charakter, bla bla bla... Fajnie się to mówi, ale problem pojawia się, gdy potrzebuję pomocy. Kiedy jeździłam starym samochodem ciągle się coś w nim psuło. Prosiłam o pomoc wiele razy, wiecie, takich randomowych ludzi na parkingu. Gdy byłam z jakąś koleżanką- często się udawało, ale niestety mój urok osobisty nigdy nie działał. Nawet jeśli prosiłam "kolegę" o użyczenie prądu z akumulatora to musiałam mu w zamian kupić kratę piwa, no i oczywiście najlepiej sama ją do niego przynieść na 4 piętro. Znajome polecały mi więc jakichś fachowców: Emiiilka, on weźmie od ciebie max 20zł za takie coś, albo i nic! Heh. 80zł proszę. Nie to, że oczekuję, że ktoś będzie pracował za darmo, ale za każdym razem było mi przykro, kiedy wiedziałam, że moje koleżanki zostały potraktowane inaczej. Szczególnie, że wybitnie często to ja płaciłam najwięcej :) Plusem jest to, że wiele rzeczy umiem zrobić sama. Ogarnę cieknacą rurę, bo na pomoc sąsiada nie mam co liczyć. Zakupy noszę na dwa razy tylko po to, żeby koleś z klatki nie musiał uciekać przede mną, gdy idę obładowana jak wielbłąd. Sama dokręciłam okna w wynajmowanym mieszkaniu, bo jak pomyślałam o tym, że właściciel będzie stękał z poczuciem żenady, to odpaliłam youtube, po czym pojechałam kupić klucze i zrobiłam co było trzeba. Na pierwszą jazdę próbną samochodem pojechałam sama i nie byłam dostatecznie przygotowana, więc na inną pojechałam wyuczona jak na egzamin. Panowie w obu przypadkach byli z lekka przerażeni, że coś wyglądające na babę przyjechało samo. Życie samowystarczalne jest satysfakcjonujące, ale i dołujące. Ciągle mam świadomość, że jakby co, to nikt nie pomoże mi bezinteresownie... Bo czemu miałby to robić- ani ja ładna, ani się nie odwdzięczę, bo oni nie chcę mieć ze mną więcej do czynienia. Smutne w byciu ogrem jest też to, że jak sąsiad wyprowadza pieska i ten piesek chce się ze mną pobawić to pan go zabiera... Kilka razy mówiłam, że to nic, że ja chętnie go pogłaskam, ale koleś na siłę ciągnął kundelka do klatki. Mój ryj uniemożliwia mi głaskanie pjesków a to bardzo poważna sprawa!!! :<<< Nie no, tak na serio, to pewnie nie tylko przez sam wygląd. Smutne sytuacje ukształtowały mnie dogłębnie. Pan może w dobrej wierze odciąga psa, ale w mojej głowie powód jest jasny...
Jest sobota wieczór, jestem singielką, no i od kilku godzin piszę bóldupizmy na bloga...
Dodaj komentarz